Breslauer Gin Smokey to polski gin rzemieślniczy, który przekonał mnie do tego gatunku alkoholi i jednocześnie zniszczył większość moich wyobrażeń o ginie.
Wrocławski Breslauer Gin otworzył dla mnie drzwi do świata ginów rzemieślniczych. Od czasu, gdy spróbowałem go pierwszy raz wypiłem już pewnie morze innych rodzimych trunków z jałowcem, ale nieodmiennie wracam właśnie do Smokey’ego ilekroć widzę, że zostało mi jeszcze trochę toniku. Dlatego też recenzję tę dedykuję tym z was, którzy jeszcze nie mieli styczności z kraftowym ginem. Obojętnie, czy polskim, czy zagranicznym. Jeśli jesteście miłośnikami dobrej whisky, rumu, albo na przykład krajowych okowit, myślę bez problemu odnajdziecie się w świecie ginu. Ale po kolei.
Breslauer Gin Smokey kontra reszta świata
Zacznijmy od samej marki, bo na linię Breslauer Gin składa się kilka produktów. Oprócz opisywanego Smokey’ego są to Lemongrass (z trawą cytrynową), Curacao (ze skórką gorzkiej pomarańczy) oraz wersja klasyczna, nieco różna od tradycyjnego London Dry, ale również nie zawierająca dodatków smakowych oraz jednokrotnie redestylowany. Miałem okazji próbować całej czwórki i całą czwórkę mogę rekomendować wszystkim, którzy chcieliby się przekonać jak bardzo różni się gin produkowany masowo od tego rzemieślniczego. A różnic jest całkiem sporo.
Po pierwsze, dobry rzemieślniczy gin bucha aromatem ziół i przypraw, nie tylko wszechobecnym i obezwładniającym jałowcem. Nie ważne, czy sięgnięcie po breslauer gin czy cokolwiek z oferty rzemieślniczych destylarni – różnica jest znacząca i zauważalna od razu. Po drugie, lista składników rzemieślniczych ginów jest przeważnie krótsza. Nikt nie maceruje setek ziół by chwalić się potem nimi w social mediach. Wystarczy dosłownie kilka składników w słusznej ilości. Po trzecie wreszcie, producenci kraftowi często sięgają po wyższe stężenia alkoholu. Nie jest to regułą, ale akurat w przypadku Breslauera mamy do czynienia z alkoholem o mocy 43,5 procent. Jestem ogromnym entuzjastą takiego rozwiązania i serce raduje mi się ilekroć widzę producentów odważnych na tyle, by przeskoczyć psychologiczną wartość 40 procent. Wyższa moc przekłada się nie tylko z reguły na bardziej aromatyczny trunek, ale także na trunek, który nie rozwadnia się i nie ginie w starciu z dodatkami takimi jak lód czy tonik.
Breslauer Gin Smokey: gdzie kupić
Na stronie producenta znajdziecie kompletną listę miejsc, gdzie można kupić wszystkie dostępne warianty ginu. Ja najczęściej kupuje go w sieci Dar Wina w Warszawie. Jest dostępny także w sieci sklepów Kocyk (Kraków), w sklepach Festus (Trójmiasto) i w wybranych sklepach na terenie Wrocławia oraz innych miast. Online dostępny jest w sklepach Wine Spot oraz Whisky Embassy. Jego cena waha się od 160 do 170 złotych za butelkę.
Recenzowany tu gin kupiłem w Darze Wina za niecałe 170 złotych, co nie jest, niestety niską kwotą, biorąc pod uwagę pojemność butelki – 500 ml. Cena jest więc największa (obok małej pojemności 🙂 ) wadą tego trunku. Skoro już o tym wspomniałem przejdźmy do samej recenzji tego ginu i noty smakowej.
Jak smakuje Smokey?
W zapachu dominuje połączenia jałowca cytrusów, przypraw z wyraźnie torfowo-dymno drzewiastym aromatem. Nie jest to jednak torfowość na poziomie whisky z islay, ale dla kogoś kto z alkoholami tego typu nie miał styczności, będzie to nowość. Nuty drzewno-dymiasto-torfowe łączą mimo wszystko dość harmonijnie w całość. Nie wystają, nie zawadzają. W smaku odnajdziemy oprócz wspomnianych już nut, jeszcze więcej drewna, odrobina popiołowatości i zauważalną gorycz, którą niezbyt dobrze dobrany tonik będzie jeszcze dodatkowo potęgował.
Smokey z tonikiem
W połączeniu z tonikiem alkohol ten rozwija się pięknie. Chininowy napitek jest jak uszyta na miarę rękawiczka. I tak jak dobrze uszyta rękawiczka jest “tylko” lub “aż” dodatkiem. Zupełnie dobrze Smokey pije się także bez dodatków, a nawet bez lodu. Jeśli jednak zdecydujecie się na tonik, wybierzcie coś z górnej półki i w niewielkiej ilości. W przeciwieństwie do klasycznego barowego wariantu G&T, który podawany jest w półlitrowym pokalu, Breslauer nie znosi rozwodnienia. Moja złota proporcja to 1:1,5 na korzyść toniku. Jest to mocny koktajl, intensywny w smaku i wymagający, ale absolutnie rewelacyjny.
Breslauer Gin Smokey: opinia wydana po trzech butelkach
Przyznaję, jestem uprzedzony. Smokey smakuje mi bardzo i jest jednym z tych alkoholi po które sięgam, gdy chce móc po prostu bez skępowania napić się czegoś dobrego. Wiem, że są w tym kraju osoby, które zjadły zęby na rzemieślniczych ginach i zapewne wskazały by kilka lepszych trunków niż Breslauer. Ja potrafię natomiast wskazać całą rzeszę gorszych.
Może się wydawać, że właściwie jedynie chwalę ten gin – i tak trochę jest. Należę do osób, które lubią “ekstremalne”, lub mówiąc precyzyjniej “nietypowe” smaki. Nie przeszkadza mi bardzo mocno chmielone piwo, mocno torfowa whisky, aromat stajni w winie i inne tego typu “kontrowersyjne” przejmności. Dla części osób pewnie także ciężkie przeżycie. Powiedzmy sobie otwarcie: to nie jest aromat dla wszystkich, ale też nie wszyscy sięgają od razu po giny rzemieślnicze. Jeśli obawiacie się, że Smokey może was wystraszyć, sięgnijcie po klasycznego breslauera. Też nie będziecie zawiedzeni, ale będzie to już przyjemność innego rodzaju.
Dodaj komentarz