Gin Craze, gorączka ginowa, to określenie dziś prawie nieznane. Choć gin dostępny jest w niemal każdym barze świata, nikt nie twierdzi, że powoduje on społeczne klęski. Jeśli dany lokal serwuje coś więcej niż wódkę, z reguły serwuje także rum, whisky, a także jałowcowy destylat. Pijemy go najczęściej w drinkach, doskonale znamy go w wersji z tonikiem, ale mało kto wie o nim cokolwiek więcej niż to, że ma ziołowy smak i nadaje się do koktajli. Był jednak czas, kiedy gin pito na potęgę.
Gin Craze – ginowa gorączka w Londynie
Okres między 1695 a 1735 znany jest w języku angielskim jako ginowa gorączka czy epidemia ginu. W tym okresie w Londynie funkcjonować miało 7,000 sklepów z ginem. Przynajmniej, tych oficjalnych. Zjawisko to Thomas Fielding, ówczesny historyk opisał w 1751 roku w sposób następujący:
Niedawno pojawił się wśród nas nowy rodzaj pijaństwa, nieznany naszym przodkom, który jeśli nie zostanie powstrzymany, nieomylnie zniszczy znaczną część populacji gorszych ludzi. Pijaństwo, które zamierzam opisywać, jest powodowane przez truciznę zwaną Ginem… główne pożywienie (jeśli tak można go nazwać) ponad stu tysięcy ludzi w tej Metropolii
W tamtym czasie każdy, kto mógł pozwolić sobie na prosty aparat do destylacji, destylował i sprzedawał gin. W Londynie była przynajmniej jedna dzielnica, gdzie na 1 dom mieszkalny przypadało 5 domowych destylarnii. Jak to przy prohibicji bywa, rząd był bezradny w ściganiu kolejnych nielegalnych destylarni. Podłej jakości gin zalał anglie i powodował fatalne skutki społeczne. Makabrycznym symbolem epidemii ginu stała się postać Judith Dufour, która w 1734 roku udusiła swojego dwuletniego syna, by następnie sprzedać jego ubrania i za otrzymane pieniądze kupić gin.
Jak skończyła się ta historia? Co dalej z gin craze? Co ma wspólnego gin z maszynami vendingowymi i dlaczego pół Nowego Jorku chciało zabić człowieka, który nigdy nie istniał? Posłuchacie o tym w naszym podcaście Strefa Wolnocłowa.
Spragniony? Zobacz też nasze pomysły na drinki z ginem
Dodaj komentarz