Martini James Bond – gdyby ten drink nie nazywał się inaczej nazywałby się pewnie w ten sposób. Ale co tak naprawdę pijał James Bond? Czy agent 007 musiał wstrząsać swoje Martini by ukryć fakt bycia alkoholikiem? Czemu wstrząśnięte martini wcale nie jest lepsze i dlaczego naukowcy tak niezdrowo fascynują się fikcyjnym agentem specjalnym?

Martini James Bond – a gdyby taki drink istniał?
Uważa się powszechnie, że martini wywodzi się od koktajlu o nazwie martinez, który jest połączeniem ginu, wermutu i zależnie od przepisu likieru luxardo oraz kilku kropli bitteru, albo likieru pomarańczowego kurakao i bitteru. Martini to więc wersja uproszczona.
I tak możemy zamówić martini w wersji klasycznej (60 ml ginu 10 ml wermutu), wersji wet martini (wermut pół na pół z ginem), w wersji dirty czyli brudnej, z dodatkiem zalewy spod oliwek, w wersji dry z wermutem wytrawnym, w wersji upside down albo reverse, czyli takiej gdzie wermutu jest więcej niż ginu i w końcu w wersji perfekt, gdzie mamy równe ilości słodkiego i wytrawnego wermutu z dodatkiem ginu. Nadążacie? Dobrze. Bo to dopiero początek zawiłości. Możemy, tak jak często robi to bond zamienić gin na wódkę i otrzymać vodka martini.
I tu przejść możemy do słynnego powiedzenia
Rozpowszechniły się dwa tłumaczenia słynnej frazy. Jej pierwsza część jest zawsze taka sama: wstrząśnięte i w zależności od tłumaczenia “niezmieszane” lub “niemieszane”. Ta na pozór drobna różnica zmienia kompletnie sens tego zdania. W pierwszym tłumaczeniu można odnieść wrażenie, że drink ma być najpierw wstrząsany, a potem należałoby go zmieszać, ale pan Bond sobie tego nie rzeczy. Właściwa jest druga wersja. Martini albo wstrząsamy, albo mieszamy. Tradycyjnie, jak większość klasycznych drinków Martini było przeważnie mieszane. Dlaczego?
Utarło się w świecie barmańskim, że drinki na bazie klarownych składników mieszamy, wstrząsamy zaś te, którym wstrząsanie i tak nie zaszkodzi bo są już mętne. W szklanicy barmańskiej miesza się więc drinki, po to, by ich nie zmącić i by nie straciły na wyglądzie.
Dlaczego wstrząśnięte nie zmieszane
Martini James Bond wprawdzie nie istnieje, ale mamy dla was coś równie dobrego. O historii bondowskiego drinka, o tym czy Bond był alkoholikiem i dlaczego lepiej jednak mieszać a nie wstrząsać Przemysław opowiada w odcinku Strefy Wolnocłowej poświęconemu właśnie agentowi 007. Do posłuchania poniżej.
Dodaj komentarz