Zanzibar daleki jest od nomalność, a hordy białych turystów, które przewalają się przez należącą do Tanzanii wyspę, tylko go od tej normalności odsuwają.
Dominująca w social mediach narracja krzyczy do nas hasłami w rodzaju: “na zanzibarze można poczuć normalność” – Czy marzysz o podróży, o tym, żeby wyrwać się z tego kraju (***** ***) nad Wisłą? Żeby chociaż na chwilę zapomnieć o pandemicznej rzeczywistości i przenieść się w normalność…? Jest taki jeden kraj na Ziemi, gdzie prezydent w kwietniu zeszłego roku ogłosił, że wspólnymi siłami i dzięki modlitwom udało się opanować koronawirusa – czytamy we wpisie pewnej influencerki.

Jedno z nielicznych miejsc gdzie nadal gości normalność, a tego teraz nam wszystkim potrzeba – donosi trójmiejski oddział pewnego biura podróży na FB.
Nic się nie stało?
Nie jest prawdą, że w Tanzanii nie ma obostrzeń. Jest jedno – zakaz publikacji statystyk i liczenia przypadków zachorowań oraz zgonów na Covid-19.
Nie, w Tanzanii nie ma normalności, na Zanzibarze też nie. Jest za to udawanie że nic się nie stało, że nie ma epidemii, że ludzie nie umierają. Dlaczego? Bo średni wiek mieszkańca tej wyspy to zaledwie 18 lat.
Zanzibar All inclusive i zachwyt białego człowieka
To wszystko nie zniechęca Polaków do wyjazdu i zachwytów nad pięknym Zanzibarem. Za przykład podejścia białych ludzi do problemów biedy i wykluczenia niech posłuży “wywiad” z mieszkańcami nysy Nysanie na Zanzibarze, opublikowany na stronie Nowin Nyskich.
W wywiadzie, który w sposób oczywisty jest nieoznaczonym materiałem sponsorowanym biura podróży, możemy przeczytać o małżeństwie z Nysy, które wybrało się na Zanzibar. O ich motywacjach, zainteresowaniach kulturą i atrakcjach wyspy:
Przez ostatnie tygodnie przed wylotem niczym innym nie interesowałem się bardziej, niż zgłębianiem wiedzy na temat Zanzibaru, wyspy położonej na Oceanie Indyjskim, należącej w całości do Tanzanii – mówi Bogusław z Nysy.
Potem są opisy atrakcji i trafiamy na fragment o życiu mieszkańców wyspy: – Podczas naszego urlopu wielokrotnie spotykaliśmy Masajów, przedstawicieli wojowniczego ludu Afryki. Masajowie na Zanzibarze to pięknie odziani ludzie, z tradycyjną biżuterią, warkoczykami na głowie, o szczupłej ale muskularnej, wyrzeźbionej sylwetce, której można pozazdrościć. Sam ich widok codziennie sprawia radość, oni po prostu cieszą się ze swojego prostego życia.
Bajo jajo.
Lubiliśmy przechadzać się po wiosce, podpatrując jak żyją miejscowi ludzie. Ich radość, gościnność i serdeczność – pomimo biedy, którą widać na każdym kroku – jest godna podziwu. Serdeczne pozdrowienie, które było wypowiadane w naszym kierunku zarówno przez małe dzieci jak i osoby dorosłe: „jambo”, co w języku suahili oznacza „cześć” dało się słyszeć wszędzie. Poznani przez nas Zanzibarczycy byli bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów, sami nawiązywali rozmowę, śpiewali i tańczyli – rozwodzi się dalej pan Boguś. Cudownie. Nie umarłeś na covid? pojedź pooglądać ludzi, jak małpki w zoo. Egzotycznie.
Zanzibar: żółwie i poverty porn
Jest też obowiązkowa pokazowa dobroczynność. Otóż, ludzki biały pan przywozi dzieciom kredki. Stać go, bo przeciętny, pracujący w turystyce Tanzanijczyk zarabia grosze. Może 400 złotych miesięcznie w kraju, w którym bardzo wielu mieszkańców żyje bez prądu i dostępu do bieżącej wody.
Mało kogo z odwiedzających Zanzibar to jakoś szczególnie obchodzi. Aktorka M jak Miłość Alżbieta Lensa zachwyca się za to żółwiami:
Dzieńdoberek! Powiem Wam, że wycieczka na wyspę gdzie mieszka ponad 200 żółwi, a wśród nich wiele ponad 150cio letnich to niezłe przeżycie. Chodzą sobie bez pośpiechu, mają niezłe pogaduchy i chętnie przyjmują Cię do swojego domku. No nie powiem – fajnie było poczuć się jak nastolatka w tej ekipe – zwierza się aktorka, która wspaniałomyślnie postanowiła wysprzątać plaże na rajskiej wyspie. Bo wiecie, dzikusom trzeba pokazać, jak prawidłowo sprzątać.
Dzikusom można przywieźć też kredki, jako część spektaklu pornobiedy – Każdy z odwiedzających szkołę był już przygotowany na przekazanie podstawowych przyborów szkolnych przywiezionych z Polski. Jest to bardzo potrzebne w tamtych stronach. Jak się dowiedzieliśmy, nie każdą rodzinę stać na to, aby ich dziecko uczęszczało do szkoły – mówi nasz bohater wywiadu.
Wirus na wirusie
Zanzibar to wirusowa kloaka. Zidentyfikowano tam już 34 różne mutacje koronawirusa, część jest odporna na przeciwciała wytwarzanie przy szczepieniach. Pobyt na wyspie nie tylko naraża mieszkańców wyspy na zakażenie – do kraju przywożone i wywożone są nowe odmiany wirusa. Wracając z wakacji na wyspie gdzie panuje normalność, przywozimy do Polski poza zdjęciami z wakacji nowe, jeszcze nieznane u nas warianty wirusa. Wszystko dlatego, że nie mogliśmy jechać w bieszczady, albo do kołobrzegu.
Co zatem zrobić, gdy zostaliśmy zamknięci na dwa tygodnie w domu i po roku nadal nie możemy wyjechać za granicę bez potrzeby kosztownych testów, szczepień i obawy przed wirusem? Czekać aż rząd coś zrobi czy uciekać na Zanzibar? Pan Boguś z Nysy zdaje się znać odpowiedź. – Zawsze w takiej sytuacji można sobie powiedzieć: “hakuna matata”, czyli nie ma problemu i z uśmiechem na ustach poczekać jeszcze chwilę – mówi mąż Edyty w cytowanym wywiadzie.
Dodaj komentarz