Czas by świat zaczął martwić się także o szkocką whisky. Brexit dla świata destylarni nadchodzi wielkimi krokami.
Brexit staje się powoli faktem. Każdego dnia uświadamiamy sobie jego kolejne następstwa, a lista jest długa. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie miało także przemożny wpływ na szkocką whisky.
Brexit a Szkocja
Szkoci, w przeciwieństwie do swoich kolegów z Walii i Anglii dość jasno opowiedzieli się za pozostaniem w UE. Na ich decyzję wpływ miało wiele czynników, jednego jednak nie sposób pominąć. Jest nim czynnik ekonomiczny związany z międzynarodowym handlem. Unia to ogromny i nie obarczony cłami rynek zbytu dla brytyjskich produktów. W tym dla szkockiej whisky, której odbiorcami w ponad 30% są mieszkańcy starego kontynentu. Być może to niewiele, ale pamiętajmy, że umowy handlowe na podstawie, których beczki J&B czy Johnniego Walkera przepływają do Afryki, Azji czy USA są regulowane również dzięki Unii. Oznacza to, że Szkoci, by móc swobodnie i bezcłowo wysyłać swoje wyroby za granicę, będą musieli owe umowy renegocjować. Mało prawdopodobnym jest, by UE, równie chętnie co do tej pory, chciała wpuszczać na swoje terytorium obarczone cłem ładunki trunku z Islay czy Speyside. Cło to jednak dopiero jeden z poważniejszych problemów na jakie napotka Szkocja.
Brexit, a apelacje
Przepisy regulujące miejsce pochodzenia, czyli tak zwaną apelacje, to głównie domena UE. Oczywiście, poza Europą istnieje szereg apelacji na wina czy alkohole mocne. Nie mniej, często oznaczenia zawarte na ich etykietach nic nie znaczą. Unia wypracowała twarde mechanizmy obrony produktów o zastrzeżonym miejscu pochodzenia. W przypadku whisky przepisy regulują nie tylko to skąd trunek ma pochodzić. To także przepisy o tym jak może być produkowany, rozlewany, dojrzewany, a nawet etykietowany. Wszystko po to, by mianem szkockiej whisky nie mógł nazywać się każdy jeden robiony pokątnie bimber. A to ma ogromne znaczenie głównie dla 10 tysięcy ludzi zatrudnionych bezpośrednio przy produkcji whisky oraz dla 40 tysięcy osób, które wykonują zawody związane z tym trunkiem. Wielka Brytania będzie musiała część z istniejących przepisów zachować, część może wymagać renegocjacji
Co dalej?
W praktyce wyegzekwowanie przez Królestwo na krajach Afryki czy Ameryki Północnej przestrzegania przepisów dotyczących autentyczności szkockiej może być niezwykle trudne. To wiemy już dziś, bowiem z podobnymi problemami mierzy się już od wielu lat w stosunku do innych produktów cała Unia. Wielu zwolenników Brexitu podkreśla, że Bruksela działała jednak niezwykle opieszale na polu negocjacji umów handlowych z krajami spoza Europy. Od dziś Brytyjczycy będą mogli wziąć sprawy w swoje ręce. Teraz mogą pokazać, że są w stanie stawiać twarde warunki nawet bez pomocy Wspólnoty. Wątpimy jednak by im się to udało. A to oznaczać może nie tylko wzrost cen szkockiej whisky, ale również poważne problemy dla brytyjskich destylarni.
Dodaj komentarz